sobota, 13 czerwca 2015

Jak prawdziwy gryfon.

Źle się dzieje z moją weną.
Ale mam coś dla Was.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Bo nie wiem, skąd przyszedł mi TAKI pomysł do głowy.
Dziękuje za wszystkie komentarze.
PS.Zostawcie po sobie najmniejszy ślad, nawet serduszko...


Miała tego wszystkiego serdecznie dość. Kolejny chłopak okazał się debilem. Czy Ona wymagała tak wiele? Chciałaby porozmawiać na poziomie, zająć czas, mieć kogoś z kim mogłaby się spełniać, a tu co? Kolejny niedorozwój umysłowy.  To chłopak, czy dziecko na Merlina! Dlaczego nie może trafić na kogoś, kto by spełnił jej oczekiwania! Czy ona chce tak wiele? Po prostu chce mężczyzny! Niestety, pod koniec dwudziestego wieku ludzie zaczęli gubić znaczenie tego słowa. Hermiona Granger próbowała skupić się na książce, ale myślała nad swoim pechem. A jak nazwać to inaczej? Najpierw był Wiktor, rozmawiał tylko o sporcie, potem był Cormac, życiowa porażka numer dwa, jedyne czego chciał to zaciągnąć ją do łóżka. Potem był Johnatan z Ravenclaw, jedyny, który spodobał jej się tak bardzo, że prawie wyłączyła swoje komórki mózgowe. Na szczęście w porę się obudziła i do niczego nie doszło. Potem skończył Hogwart ignorując ją na każdym kroku. Zamknęła się na uczucia, ale Ronald, on gdzieś ciągle był. Ale już wiedziała, że nie jest dla niej. Miał wszystko, czego można by było pragnąć, mięśnie, uśmiech, radość, czas, ale nie potrafił z nią postępować. Hermiona doskonale zdawała sobie sprawę, że w życiu potrzebuje mężczyzny, kogoś kto by ją zdominował w łóżku,a  jednocześnie kochał nad życie, szanował i po prostu z nią był. Nie chciała wiele, pragnęła rozmów na poziomie, podróży i miłości, potem może dzieci i wszystkiego co z tym związane, a teraz co? Bal z okazji końca OWTMów, a ona nie ma z kim iść. Na szczęście bal dopiero za sześć miesięcy, może zdąży coś wykombinować. Hermiona Granger wiedziała jedno, szybciej zostanie starą czarownicą, niż odnajdzie mężczyznę swoich marzeń. 
Hermiona Granger, gryfonka, lat osiemnaście nie miała pojęcia, że jej marzenie się spełni.  

***
Był smutny. Ale dzielnie walczył. Został sam. Bez swojej drugiej połówki, którą tak nagle odebrała mu wojna. Miał sklep. Rodzinę. Dom. A jednak był sam. Przyzwyczajony do życia we dwoje. Czuł się zdradzony przez świat, życie. George Weasley był naprawdę zrozpaczony. 

***
-Ginny nie idę na ten bal! 
-Idziesz, idziesz tylko jeszcze o tym nie wiesz!
-Do balu zostało dwa tygodnie, a ja nie mam partnera. 
-Idziesz z Gorgem. I tak nic nie robi odkąd Fred... 
Łzy zalśniły w jej oczach. Wspomnienie Freda nadal istniało w sercach wszystkich młodych członków Zakonu Feniksa. 
-Słuchaj! To, że do siebie piszemy nie znaczy...
-PISZECIE DO SIEBIE?! I ja nic o tym nie wiem. 
Cholibka pomyślała Hermiona, no to wpadłam. 
-Yhym.
-Wiesz co Hermiono, nie spodziewałam się tego po Tobie! Nic mi nie powiedziałaś! Słucham, wszystkiego. 
-Pamiętasz jak byłyśmy w klubie z karaoke?
-Taaaak...
-Wtedy to się zaczęło. 

-Gdzie Ci mężczyźni? Prawdziwi tacy
hmmm orły, sokoły, herosy...
George Weasley całkiem przypadkiem znalazł się w tym klubie, cóż był to jedyny klub, do którego nie zdążył dotrzeć od śmierci Freda. Jakaś śliczna brunetka śpiewała piosenkę mugolki. Znał ten głos. Spojrzał na scenę, stał tam nie kto inny, jak Hermiona Granger. Uśmiechnął się do niej. Zauważyła go, widział to po jej oczach i nagłych rumieńcach, pomachał jej, puścił oczko i poszedł po alkohol. Tego wieczoru miał okrutną ochotę zatopić smutki w whiskey, tak samo jak robił to od kilku tygodni. 

-Chcesz mi powiedzieć, że mój brat pije? 
-Nie przerywaj!
-Ugh... no dobrze, opowiadaj dalej. 
-Następnego dnia wpadłam do niego, jeszcze spałaś, a ja postanowiłam z nim porozmawiać był taki smutny. Wiem, że Fred nie żyję, ale była wojna. Wojna niesie ze sob ą ofiary. Mnie też go brakuje. Na pewno nie chciałby, żebyśmy pogrążali się w smutku z powodu jego śmierci, założę się, że gdyby mógł rozśmieszałby nas dalej. Wracając... nakrzyczałam na niego za to, ze sklep nie funkcjonuje, że pije, że nie sprząta, ze was nie odwiedza, a pani Weasley czuję się tak, jakby straciła ich obu. Cóż, był bardzo zdziwiony. Tym, że podniosłam na niego głos, że weszłam do domu, że zbudziłam go aquamenti. Potem kontrolowałam go wysyłając sowy z listami. Kazałam mu pisać na odwrotnej stronie pergaminu, nasączałam go eliksirem podobnym do veritaserum. Od tamtej pory jakoś tak piszemy do siebie. 
-Czyli piszecie ze sobą jakieś trzy miesiące, a mój brat nawet ci nie powiedział, ze idzie z tobą na bal. Tylko kazał to zrobić mi! 
-Czekaj, to, to jest jego pomysł?! 
-No...tak. Tylko miałam Ci nic nie mówić. Więc nic nie wiesz. - Gin wyszła z jej dormitorium puszczając oczko. W głowie Hermiony zakwitł piękny plan. Ginevra Weasley trzymała kciuki za nowy związek najbliższych dla niej osób. Może oni tego nie wiedzieli, ale będą razem.

Przepraszam Cię George, ale nie idę na bal. 
Stwierdziłam, ze to nie ma sensu.
Hermiona

-Granger idziesz czy tego chcesz czy nie masz dwie godziny! Gin, pomóż jej się ogarnąć! 
George Weasley nie był zdenerwowany, był wściekły. Chciał dzisiaj jej wyznać, ze coś do niej poczuł, a ona co... Wyszedł z dormitorium dziewczyn. Jak się dostał do Hogwartu, tego nie wiedział nikt.
-Dziękuję -powiedziała Ginny z uśmiechem.
-Za co?
-George w końcu wyszedł z mieszkania! 
Bez słowa zabrały się za przygotowania, Ginny przeczuwała, że odmowa Hermiony była tylko pretekstem. 

***
Wyglądała jak bogini, wszystkie oczy wpatrywały się w nią jakby była pępkiem świata. Była piękna, George to wiedział, a od dzisiaj będzie tylko jego. 
-Witaj.
-Witaj. 
Nie rozmawiali zbyt dużo, głównie tańczyli. Nie odstępował jej na krok. Bal minął im wspaniale, a Hermiona straciła nadzieję na to, ze on się do niej odzewie. 
-Dziękujemy, kochani, to już ostatni taniec – powiedział profesor Filcwick. 
George odprowadził Hermione pod drzwi jej prywatnego dormitorium prefekta. 
-Była bardzo miło.
-Mnie również - Odwrócił się chcąc odejść – może napijesz się herbaty. 
Uśmiechną się pod nosem . 
-Jasne. 
Weszli do dormitorium. Usiedli na czerwonej kanapie. Hemrmiona wyczarowała dwie herbaty. 
-Więc co u ciebie? Czemu nie rozmawiałeś ze mną cały bal?
-Bo się zakochałem i ciągle o niej myślę. 
Hermiona była w szoku. Czyli jednak to nie ona. Litował się nad nią przychodząc tutaj.
Mina jej zrzedła. 
-W tobie głuptasku, w tobie -szepnął jej do ucha. W końcu był odważny, jak prawdziwy gryfon.