Szczęście nie da się zdefiniować, opisać można jedynynie nieszczęście.
Przestań być nieszczęśliwy, to zrozumiesz.
Miłości nie można zdefiniować, brak miłości, można.
Kiedy pozbędziesz się braku miłości- zrozumiesz.
~Anthony de Mello
Znów ją widział. Czytała książkę. Siedziała w tej cholernej bibliotece. Z okularami na nosie, zaczęła je nosić po wojnie i w sumie można powiedzieć, że przez niego, wyglądała tak pociągająco. Gdyby nie ona już by nie żył. Jad Nagini był wystarczająco silny by go zabić. A ona uratowała go. Teraz ma magiczny dług życia. Ona nadała sens jego życiu. A potem... sam wszystko spieprzył. Nie mógł się na nią napatrzeć. Jeżeli to nie było miłością, to on nie wiedział co nią jest. Kochał ją... tylko zrozumiał to za późno. Ale może wróćmy do początków. Kiedy zabił Dumbeldora, starzec sam chciał umrzeć, nawiązał kontakt z Hermioną Granger. Wysłał jej swoje wspomnienia, bo tak powiedział Dumbeldore, ufał jej, a to był jedyny realny sposób, aby przypilnować Złotą Trójcę. Wiedział, że jest na tyle rozsądna by się z nim spotkać. Te same wspomnienia podarował podstępem Molly Weasley i Minerwie McGonagall, jedynym dwóm kobietom, które próbowały go zrozumieć, kiedykolwiek. W grudniu 1997 roku obie pojawiły się przed drzwiami jego komnat i zapriosiły go na święta. Musiał przyjść, musiał im to wszystko wyjaśnić, skoro miał umrzeć, to niech chociaż Zakon wie co dla nich robił. Zupełnie przypadkiem zaciągnął ze sobą Granger i Potter'a. O mało nie wpakowali się do żołądka Nagini. Ta głupia gryfonka miała choć trochę oleju w głowie i w ostatnim momencie teleportowała się na Spinner's End, gdzie kazał się jej znaleźć w razie niebezpieczeństwa. Potem wysłała mu patronusa. Nie wiedziała jak to zrobiła, że Potter nie rzucił się na niego z różdżką, przecież nic nie widział. Wtedy zaczął się do niej przekonywać. Rozmawiali wieczorami, o ile można było nazwać rozmowami pisanie do siebie wiadomości za pomocą różdzki. Sam wynalazł ten sposób. Ale wracając do tematu. Zaczął jej ufać, nie żeby nie ufał jej wcześniej, bo tylko dzięki niej wstał wtedy w czerwcu na Grimmuld Place i 'wziął dupę w troki' tak jak mu powiedziała, była wtedy bardzo przekonująca z różdzą w ręku, przeciw bardzo pijanemu czarodziejowi na kacu moralnym. To ona zaproponowała mu pomoc. Nie był przekonany, ale ona była równie uparta jak on i w końcu podtępem wkradła się w jego życie. Zaczął głupieć na starość, skoro pozwalał jej się znaleźć w tych trudnych momentach jego życia, kiedy maska obojętności zaczynałą opadac. Nie powinien sobie na to pozwolić. Wtedy kiedy cała Trójca trafiła do Malfoy Manor wiedział, ze to się źle skończy, że Weasley nie obroni swojego umysłu. Że nie dopełni swoeje misji. Ale znów nie docenił ich szczęścia i jej potężnego rozumu. Kiedy uratowała go we Wrzeszczącej Chacie myslał, że umiera i anioł, o ironio, anioł go ratuje, bierze go do nieba, tam gdzie nie powinno być jego miejce, zamordował zbyt wielu ludzi... Obudził się kilka dni później i starał się ją zrozumieć, kiedy wszystkie sposoby zawiodły postawił na legilimencje. Do tej pory pamięta jej wrzask... To było w jego komnatach, od końca wojny była tam częstym goście, nie chciałą narzucać się Weasley'om, musieli się podnieść po tragedii, kjtóra ich spotkała. Potter był z nimi, opiekował się dziewczyną i sam zbierał swoją psychike do kupy. Nikt specjalnie się nią nie interesował, więc skoro już uratowała mu życie to zapraszał ją do siebie. To znaczy w sumie zaprosił ją raz, ale przychodziła codziennie. Czytała, jadła z nim, rozmawiali.Wtedy chciał się dowiedzieć co nią kierowała, po cholere go ratowała... usłyszał tylko wściekły wrzask” Nigdy więcej nie waż się wchodzić do mojego umysłu!” chciała wyjść, ale nie pozwolił jej, nie wiedział co kierowało nim, ale pocałował ją, ten pierwszy raz. Ich związek, o ile można to było nazwać związkiem, rozkwitał. Pewnego razu stracili nad sobą panowanie i wylądowali w sypialni. Wszystko było idealnie. Po raz pierwszy było mu dobrze... A potem w grudniu 1998 roku w Wigilie, przyszła po niego, aby razem udali się na kolację do Weasley'ów zanim wyszli dała mu prezent. Krew jednorożca, zanim zdążył coś powiedzieć usłyszał „kocham cię”. Nic nie odpowiedział, wrócił do swoich komnat. Przecież nie mógł zmarnowac jej życia. A teraz zachowywał się jak gówniarz, obserwując ja zza regału w szkolnej bibliotece. Zastanawiał się czy jest sens, aby z nią rozmawiać. Zdziwił się kiedy tydzień później zobaczył ją w swoich komnatach. Przecież była jego uczennicą nie mogła sobie wchodzić od tak, a potem sobie przypomniał jak po Bitwie dał jej stały dostęp i zapomniał go zdjąć. Wpadła jak torpeda, nie pukając. Stał zamurowany w samym ręczniku przy drzwich łazienki, a ona krzyczała.
„Jeżli kiedykolwiek chciałeś bym była szczęśliwa i jeżeli ty jesteś szczęśćliwy ze mną to powiedz co do mnie czujesz. Muszę wiedzieć, bo inaczej zwarjuję! Masz mi powiedzieć to prosto w twarz. Kiedy zniknę stąd za miesiąc, kiedy wsiąde po raz ostatni do pociągu chce wiedzieć co do mnie czujesz!”. I wyszła zostawiając go w osłupieniu z rodzącym się planem w głowie. Ignorował ją wiedząc, że sprawia jej ból. Ale musiał to dobrze rozegrać. Była jego szczęściem, jego miłosćią i zrozumiał to kiedy postawiła mu się, kiedy wprowadziła go w osłupienie. Tydzień przed zakończeniem roku, ona zaczęła ignorowac jego. Zabolało i pluł sobie w brodę, ze on skazywał ją na to tak długi czas! Ale nie mógł pozwolić jej na skandal, była zbyt niewinna i zbyt oblegana przez Proroka, by pozwolić jej na schańbienie. Czekał, aż przestanie być jego uczennicą. Kiedy tylko wsiadła do pociągu, wrócił do zamku, przebrał się w jedyny garnitur jaki miał i teleportował się do niej. Przez miesiąc w przerwach jakie miał szukał jeje rodziców, wiedział, ze po takiej niespodziance mu przebaczy. Ułożył sobei nawet mowę, naprawdę zachowywał się jak zakochany smarkacz. Czekał na nią w salonie. W jej domu. Jej rodziców zosawił pod drętwotą z przyeróconą pamięciął i wyjaśnieniami w ich pokoju, który nie trudno było znaleźć. Usłyszał szczęk zamka. Wstał, wziął bukiet złożony z gałązek jaśminu (strasznie trudno go wyczarować) w ręce w końcu ją zobaczył jej rozwiane włosy i piękną sukienkę w kolorze głębokiego granatu. Widział szok w jej oczach, nie czekając aż coś zrobi zaczał mówić.
-Nie chce niszczyć ci życia. Chcę byś była szczęśliwa. Stoję tu robiąc z siebie zakochanego szczeniaka, chociaż mam nieomal 40 lat. Jeżeli mnie nie zechcesz zrozumiem, ale chce powiedzieć, ze jesteś moim szczęściem. Kimś kto nadał sens mojemu życiu. Kiedy powiedziałaś, że mnie kochasz, nie wiedziałem co robić. Jak to ja, śmierciożerca, mogę być kochany. Z resztą byłaś moją uczennicą nie mogłem cię narazić na taki skandal. Ale teraz nie jesteś nią, więc jak idiota stoję tutaj z twoimi ulubionymi wiechciami w ręku i chcę Ci powiedzieć, że jesteś moją miłością. Cholera jasna! Kocham cię.
Myślał, że go wyrzuci, naprawdę tak sądził, wieć zdziwił się widząc miłosć w jej oczach. Wytrąciła się z szoku i rzuciła się na niego rzucając go na panele. Całowała go do utraty tchu. Zgniotła te cholerne gałęzie,które tyle czasu czarował. Ale to nie było ważne. Nic nie było tak ważne jak to, że mu wybaczyła. Kiedy zaczęła rozpinać jego koszule przypomniał sobie jedną ważną rzecz.
-Wiem, że masz na mnie ochotę kochanie, ja na ciebie też. Ale jest jeszcze jedna sprawa- zmartwiała myśląc, ze znów coś mu nie pasuje- twoi rodzice są na górze.
-Moi rodzice są w Australii – poprawiła go z głośnym westchnięciem- mówiłam ci to we wrześniu.
-Sprawdź – powiedział z wrednym uśmiechem.
Kiedy pobiegła z szybkością o jaka by jej nie podejrzewał na górę cieszył się jej szczęściem i swoim. Nie ważne, ze zrobią sensację, że teraz jej rodzice będą robić rewolucję i wypytywać o wszystko, cieszył się bo znał imię miłości. Nie umiał jej opisać dokładnie,nie umiał podać definicji, ale jego miłość miała na imię Hermiona Granger. A w przyszłości Snape.
Oryginał znajdziecie tutaj
Jeny! Hermiona + Snape... Czytałam chyba tylko 3, czy 4 miniaturki o nich i stwierdzam, że ta najbardziej przypadła mi do gustu ;3 Na ogół nie wyobrażam sobie ich razem, ale ta miniaturka chyba mnie przekonała.
OdpowiedzUsuńWeny życzę!
~Chriss
Uwielbiam przekonywać ludzi do nowych parringow!
UsuńDziękuję.
Błędy, źle odmieniasz nazwiska, stawiając nagminnie lub wcale apostrofy w odmianie angielskich nazwisk, jeszcze kilka przecinków i literówka, tylko tyle się dopatrzyłam, a teraz do samego tekstu, który, Boże, jakoś, ale krętą drogą, do mnie trafił.
OdpowiedzUsuńNie lubię takich dramatycznych zakończeń, jak zastosowałaś na sam koniec, czasami da się to czytać, ale nie, jeśli chodzi o Sevmione. Po prostu mnie to odrzuca, bo uważam, że Snape i Hermiona to taka surowa para. Bez zbędnych słodkości, bla, bla...
Ale sam fakt, że miniaturka jest jednym wielkim opisem - daje Ci pole do chwalenia się. Ja mam z tym problem, bo uwielbiam stosować i czytać dialogi, a przecież opisy są z reguły ważniejsze.
Snape jest trochę zbyt słodki, gdzie te wrzaski, wstawki z wyzwiskami - ale można to uznać za jego niepoczytalność, w końcu jest już w ostatnim stadium zakochania; a u niego jest to uświadomienie sobie o tym, że ma uczucia i kocha Hermionę. Sama Hermiona wydaje się tu dobrą kopią, którą stworzyła pani Rowling. Zatem Hermiona jest u Ciebie prawdziwa. Dzięki Merlinowi!
No i nie zanudziłaś mnie tą tyradą, a ja uwielbiam skakać po tekście, szukając rozpaczliwie dialogów, choć tutaj ich nie znalazłam, więc musiałam się zadowolić tym, co mi pozostała, czyli tekstem właściwym. Ale się nie zawiodłam, więc, matko i córko, miniaturka mi się podoba... to znaczy, nie jestem tym zdziwiona... ale samo to, że spodobało mi się coś tak po brzegi wypełnionego opisami - zadziwiam samą siebie!
Miniaturka wielce sympatyczna.
Salvio
http://powojenna-historia.blogspot.com/
Nazwiska, kocham moja sorke od angielskiego,która wiecznie mówi o apostrofach w angielskich nazwiskach -.-
UsuńNiestety, przeniosła to na mnie -_-
Cieszę się, ze tekst mimo wszystko do ciebie trafił!
Dziękuję :)