„Pytasz mnie skąd w oku smutku cień
czemu nie tańczę na ulicach,
gdy gdzie indziej tak się dzieje...”
~Ryszard Rynkowski
Chciała odpocząć, po prostu wyspać się, najeść. I co najważniejsze zaszyć się na jakimś zaciszu. Niestety walka z Voldemortem rozgorzała na dobre i wiedziała, tak jej podpowiadała intuicja, że w przyszłym roku będzie na wyprawie po horkruxy, o których, swoją drogą, dowiedziała się całkiem nie dawno. Święta Bożego narodzenia zbliżały się w zatrważającym tempie, a co za tym idzie, egzaminy semestralne. Miała dość. Chciała zaszyć się w górach z ciepłym kocem, kako i dobrą książką. Dodatkowo miała pomysł na sesje zdjęciową, na którą chciała zabrać swoją mugolską przyjaciółkę. Miała prawie szesnaście lat, za niecałe dwa lata będzie zmuszona wejść w dorosłe życie czarodziei. Chyba może się wyszaleć.
Takie myśli krążyły w głowie pewniej gryfonce, chciała odpocząć, zrelaksować się i jednocześnie wyszaleć. Wiedziała,ze będzie problem z rodzicami, ale postanowiła, po raz pierwszy tak poważnie, okłamać ich. Napisała list, w którym wyjaśniła dlaczego nie wróci do domu na pierwszy tydzień świątecznej przerwy. Do tego samego chciała nakłonić swoja najlepsza przyjaciółkę, ale nie udało się, wiec nie wyszły plany związane z sesja zdjęciowa.
Postanowiła się udać sama w góry, na kilka dnia, a na Wigilie wrócić do domu. Nie mogła się tego doczekać. Gdyby tylko wiedziała co przyniesie jej los.
Dziewiętnasty grudnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego szóstego roku nadszedł bardzo szybko, wraz z pierwszym śniegiem tej długiej i mroźniej zimy. Hermiona już dawno spakowała swoje rzeczy do kufra. Była gotowa, adrenalina przepływała przez jej ciało wraz z hemoglobiną.
-Hermiono, na sylwestra widzimy się u nas!
-Jasne, Gin, jak zawsze!
-Tym razem to bliźniacy szykują zabawę, ponoć ma być wystrzałowo.
-Oby nie w dosłownym sensie.
-Może nie będzie tak źle – powiedziała Gin, puszczając do niej perskie oko – pisz i kontaktuj się z nami widzimy się niedługo!
-Pa.
Wraz z tym pożegnaniem zniknęła i ona. Pojawiła się w górach. W Alpach, gdzie jej dziadkowie mieli mały domek rekreacyjny. Rzuciła odpowiednie zaklęcia, aby jak najszybciej usiąść przed kominkiem i zająć się dobrą książką. Po godzinie wszystko było gotowe. Hermiona udekorowała salon lampkami choinkowymi, wyczarowała choinkę, przywołała powieść Jane Austen ze swojego pokoju i usiadła w świątecznym nastroju przed cieplutkim kominkiem,. Była zadowolona.
Kolejny dzień miał upłynąć jej podobnie, jednak dziewczyna postanowiła coś zmienić, wykorzystała kilka kosmetycznych zaklęć żeby rozjaśnić kolor skóry, przemalowała włosy na wiśniowo. Założyłą sukienkę i ciepły płaszcz po czym teleportowała się do łazienki w najbliższym klubie. Wiele się nie zmieniło odkąd była ytu ostatnim razem.
-Cześć, Ben.
-Miona! Co ty tu robisz? - brman zmierzył ja szybko wzrokiem po czymn zamknął w niedźwiedzim uścisku- Zmieniłaś siekochanie, jesteś blada, czy ty w ogóle wychodzisz na słońce? Jej coś? Ale schudłaś! I te włosy mrrr sam bym cię schrupał, ale moje dziewczyna, a twoja przyjaciółka zjadłaby mnie żywcem. Co u Ciebie?
-Nie byłam tu od roku, Ben, a ty mi mówisz, ze jesteś z Mili i nic mi wcześniej nie napisaliście! Mamy sobie wiele do wyjaśnienia – powiedziała z groźną miną, ale kiedy podbiegła do niej Milio wszystkim zapomniała, dostałą drinka na koszt firmy, mimo, ze była nieletnie, w końcu szesnaście lat, to nie jest czas na picie, i usiadła z przyjaciółmi przy barze, tak by Ben mógł nadal pracować. Rozmawiali bardzo długo, pijąc kolejne drinki, Hermiona nie była wprawiona, więc po kilku takich drinkach przystopowała.
-Ten facet ciągle si e na ciebie gapi – szepnęła jej Mili do ucha.
Odwróciła się, chłopak był przystojny, miał szlachetne rysy twarzy i wiedziała, że kogoś jej przypomina. Ciemne włosy, zielone oczy, wysokie czoło i blada karnacja, miał około 20 lat i to na niej skupiał swój wzrok. Uśmiechnęła się do niego zachęcona alkoholem krążącym jej we krwi.
Zaczęło się niewinnie, miał na imię Tom pochodził z Anglii, dziwnym trafem tak jak ona i wyczuwała od niego magię. Cały jej pobyt spędzili razem, ona w takim wyglądzie jakim była w klubie, on – chłopak bez nazwiska i adresu. Byli na nartach, łyżwach, rzucali się śnieżkami, lepili bałwana. Krótko mówiąc świetnie się bawili, ale było czuć rosnące między nimi napięcie. W końcu w przed ostatni dzień jej pobytu pocałowali się, jednak gdy tylko ich wargi się zetknęły nie mogli się od siebie oderwać. Wylądowali w łóżku Hermiony. Oboje pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka, jakby oboje wierzyli w miłość platońską, dwie dusze się połączyły. Następnego dnia powiedział, że jest czarodziejem. Ona powiedziała mu to samo. Po czym popełniła drugi największy błąd swojego życia – pokazała mu swoje prawdziwe oblicze.
-Panna Graner, szlamowata przyjaciółka Pottera, witam – powiedział ze złośliwym uśmiechem po czym przemienił się w kogoś, kogo się nie spodziewała – Lorda Voldemorta.
-To Ty!
-Tak to ja, Graner! Czyżbyś się bała.
Zebrała całe opanowanie na jakie było ja stać. Nie wierzyła w to co widzi.
-Nie, nie boje się ciebie, Tom. Możesz mnie zabić, Harry będzie miał większą satysfakcję, mordując cię.
-Jak śmiesz! - ryknął, po czym podniósł dłoń, z zamiarem uderzenia jej, jak...jak ona śmiała!
-I pomyśleć, ze prawie się w tobie zakochałam – szepnęła do siebie, co złagodziło go. Nie wiedział dlaczego, ale znów zmienił się w Toma i dał jej do podpisania umowę. Coś czego nigdy nie zrobił. Nie wiedział co go do tego skłoniło. Może myślał, że mając przy sobie przyjaciółkę Pottera, wygra wojnę.
Tak rozpoczął się ich romans, trwał rok. Rok przykrych słów, kłótni, godzenia się w łóżku, a nawet trwałych uszkodzeń. On nie miał uczuć, ona o tym wiedziała, ale jednak coś go do niej przyciągało. W końcu zrozumiała, że kocha tego drania. Mimo, ze kilka razy ja zranił, że rzucał na nią cruciatusy. Kochała go. Nie wiedziała czy on coś do niej czuje, o ile czuje, ale nie pozwalał jej odejść. Sam odszedł.
To było nieuniknione, wiedziała, że jej przyjaciel musi zabić mężczyznę jej życia, ale nie docierało to do niej. Teraz tydzień po wojnie. Udawała szczęśliwą, zasklepiając swoje rany. Teleportowała się w Alpy, tam gdzie się nim zauroczyła.
-Jak mogłeś mi to zrobić Tom! Jak! - zawyła, po czym cichutkim szeptem wymazał wszystkie wspólne chwile z pamięci, nie mogła z tym dłużej żyć.
„Nie ma z kim
wygrani liczą dni
byliśmy pierwsi lecz
z ciężko jest
dzisiaj triumf nieść...”
wow nie tego się spodziewałam, trocher ostre z tymi klątwami wątpie ze Miona by o znosiła ale ogólnie fajny i ciekawy pomysł ;))
OdpowiedzUsuńBłędy...
OdpowiedzUsuńVolderomione, czy jak się to nazywa to czysta abstrakcja. Kompletnie sobie tego nie wyobrażam, może moja wyobraźnia jest ograniczona, ale to chyba dobrze.
Jeśli jednak mam patrzeć z twojego punktu widzenia to czasami dobrze jest oderwać się od schematu - oderwać, a nie uciekać przed nim.
Mimo to, dało się czytać, a przecież nigdy nie miałam pociągu do Pana Wielkie Ego. Dobra, może przesadzam, nie czytałam tej miniaturki ze skwaszoną miną. Jest nawet, nawet ( nie miej mi tego za złe, nie powinnam tego czytać, a potem komentować - to jest takie samo uprzedzenie, jakie niektórzy mają uprzedzenia do Snape'a).
Salvio
http://powojenna-historia.blogspot.com/
Rozumiem uprzedzenia.
UsuńZnajdź mi czas, to błędów nie będzie! ;)
Ależ, moim, wcale nie takim skromnym zdaniem w blogach chodzi o to, zeby czasem ponosiła nas wyobraźnia. Oczywiście nie zapominajmy o pewnych granicach.
Dziękuję za komentarz. :)
The Closest Casino Hotel to Harrah's Reno in Reno - Mapyro
OdpowiedzUsuńReno-style hotels are 충청남도 출장안마 coming to Harrah's Reno! 구리 출장샵 Find your perfect 김제 출장안마 stay at Harrah's 경상북도 출장안마 Reno and receive personalized offers 전주 출장마사지 that will