„Bo kiedy znajdziesz się już na dnie, poczekaj na mnie. Odszukam Cię i pomogę. Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży. Wystarczy, że złapiesz nie za rękę”
Płakałam. Tak ja dzielna gryfonka, kóra walczyła u boku Harrego Pottera. Ta sama, która przyczyniła się do unicestwienia Voldemorta, siedziała na deszczu w parku całkiem sama. Opuszczona.
„Nie jesteś naszą przyjaciółką szlamo.”
Zabolało. Cholernie zabolało. Serce stanęło, a chwilę później zaczęło bić innym rytmem. Nie płakałam, wtedy, byłam opanowana, chłodna, chociaż w środku wszystko rwało się na strzępy.Ronald i Potter dostali w twarz, a Ginevra....spojrzałam na nią. Jej oczy wyrażały smutek, ale nie stanęła w mojej obronie. Rzuciłam jej obojętne spojrzenie. Teleportowałam się do parku. Tutaj spędzałam czas z rodzicami....
Łzy płynęły po moich policzkach niczym wodospad spadający z nurtem rzeki....
Wiecie, co było w tym szystkim najśmieszniejsze,to, ze moi „przyjaciele” odtrącili mnie, bo zaczęłam zadawać się z BYŁYMI ślizgonami, BYŁYMI śmierciożercami.
Ronald Weasley, Harry Potter oraz Ginevra Potter nie są już moimi przyjaciółmi i nigdy, NIGDY nimi nie byli.
Ja Hermiona Jean Granger jestem sama. Nie mam dla kogo żyć. Może by tak dołączyć do rodziców, do Freda, Tonks,Syriusza, Lupina....
Nie, Hermiono, nawet tak nie myśl...
Wystarczy jedno małe zaklęcie....
Nie, nie poddasz się...
To tylko jedno małę zaklęcie.... Dwa krótkie słowa....
Nawet nie zauważyłam kiedy wyciągnełam różdżkę....
Dwa krótkie słowa i twoje serce przestanie bić....
Będziesz wolna....
Już nikt cię nie zrani....
Będziesz szczęśliwa...
Zawsze....
Różdzka powędrowała w stronęklatki piersiowej, serca...
A teraz powiedz dwa słowa..
Nie chcesz ich mówić sama....
Dobrze powiemy je razem....
Tam będziesz szczęśliwa, Hermiono...
No już.....
Mówimy....
Trzy....
Cztery....
-Avada...
-Hermiono co ty robisz?!
-Draco?!- zapytałam niedowierzając, wyrwał mi różdzkę z ręki. Właśnie wtedy przyszło opamiętanie.
-O kurwa....Dziękuje.-szepnęłam.
-Nie ma za co. A teraz mów co się stało.
-Wiesz... W sumie to …. zostałam sama. SAMA W TYM POPIEPRZONYM ŚWIECIE W KTÓRYM TAK ŁATWO SIĘ ZGUBIĆ. A łzy jeszczwe obficiej wypływały z oczu.
-Ciiii...-Draco zaczął mnie uspokajać tuląc do siebie- Już spokojnie wszystko będzie dobrze,jakoś się ułoży. Wystarczy, ze złapiesz nie za rękę. Nie jesteś sama. Jestem ja, Blais, Teo, Terren,Pansy,Daphne,Astoria. Wszyscy z tobą jesteśmy.
-Skąd wiedziałeś, że tu będę?
-Szukałem Cię. Martwiłem się , bo zaraz po tym jak dostałąś patronusa wybiegłaś tak szybko.... miałaś wrócić za godzinę....nie byłocię. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł, że mogło stać się coś nad czym chcesz pomyśleć. A mówiłaś kiedyś, ze tutaj właśnie jest na to najlepsze miejsce.
-Kiedy to mówiłam?
- Na ostatniej imprezie. Właściwie to po niej. Nawet nie wiedziałem, ze po takiej ilości ognistej zgonu nie zaliczysz. Ale rozgadałaś się...
Delikatnie się uśmiechnęłam, łzy kapały już tylko sporadycznie. Niesamowite jak działą na mnie jego obecność.
-Już lepiej?? Wiesz... jak chcesz pogadać to zawsze jestem do twojej dyspozycji.
To takie słodkie i kompletnie nie Malfoy'owe.
-Tylko mi nie przerywaj.-kiwną głową. Oparłam się o jego ramie i przymknęłam oczy.- pamietasz jak opowiadałam ci o swoim dzieciństwie. Nie było do końca tak kolorowo.Miałam kochających rodziców. Ale sama nie wiem czy bardziej ich kochałam czy nienawidziłam. Byli dobrzy, najlepsi. Dopóki się ich nie zdenerwowało. Często miałam siniaki tylko dlatego, ze źle zmyłam naczynia, czy nie wróciłam do domu na czas. O wszystko musiałam się ich pytać. Miałam sprzątać, dobrze się uczyć i czytać.Za najdrobniejszy błąd dostawałam. Kiedy miałam 14.lat nie pojechałam na wakacje do Nory. Nie mogłam. W lipcu poznałam kilku chłopaków, złe towarzystwo. Wciągnęło mnie. Piłam, paliłam. Tylko od prochów trzymałam się z daleka. Pewnego lipcowego wieczora wróciłam nawalona do domu. Miałam taką karę, ze do końca wakacji limo pod okiem nie schodziło. A oni na następny dzień udawali, ze nic się nie stało. Ignorowali mnie. Musiałam ich przeprosić i udawać grzeczną córeczkę. Kochająca rodzinka-prychnęłam- Ale oni przecież się tak poświęcali.... Tata sam wybudował nasz dom, własnymi rękami. Mama zawsze kupowała mi to co chciałam jeżeli miała pieniądze, takie nasze galeony.-wyjaśniłam- Kiedy zginęli jednocześnie poczułam żal i ulgę. Ulgę, bo wiedziałam, ze nikt mnie nie nie będzie bił. Nikomu na to nie pozwolę. I żal, byli moimi rodzicami, mimo wszystko kocham ich i kochałam. Po wojnie obiecałam sobie, ze nikt mnie nie zrani. Przeliczyłam się. Moi byli przyjaciele mnie zranili. Cholernie zranili. A wiesz dlaczego? Dlatego, ze zadaję się z wami. To niedorzeczne-wykrzyknęłam- Al jedno wiem na pewno, niczego nie żałuje, a oni pokazali tylko jacy są fałszywi.
Po moich policzkach zaczęły na nowo płynąć łzy. Kiedy prowadziłam monolog, czułam jak jego mięśnie się spinają, jak otwiera usta, ale potem je zamyka nie przerywając mi.
-Hermiono-powiedział i obrócił moją głowę w stronę swojej.-Spójrz na mnie.- spełniłam jego prośbę-Pamiętaj. Pamiętaj, że masz mnie. Masz nas, Blaisa, Teo, Terrena, Asti,Dph i Pan. My cię nie zostawimy. Przywrócę, przywrócimy twoją wiarę w ludzi. Na mnie , nas możesz polegać, nie zawiedziemy cię.
Uśmiechną się pokrzepiająco. Odwzajemniłam uśmiech. Zatraciliśmy się w swoich spojrzeniach. Te jego oczy stalowo-niebieskie, ale jakby z przebłyskami zieleni i granatu. Piękne. Nie wiem kiedy nasze twarze zbliżyły się do siebie. A jego chłodne, miękkie wargi dotknęły moich. Całowaliśmy się. Najpierw delikatnie. Jakby bojąc się, że druga osoba ucieknie. A potem co raz to namiętniej. Po moim ciele przechodziły dreszcze. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Serce przyśpieszyło swój rytm, a w brzuch latały motyle.
Oderwaliśmy się od siebie. Znów zatracając się w swoich spojrzeniach.
-Zostaniesz ze mną? Na zawsze?- zapytał
-Boję się, Draco.-szepnęłam-Boję się, ze będę twoją kolejną zabawką. Zawiodłam się na ludziach. To zbyt duży krok.
-Poczekam. Tyle ile będzie trzeba. Kocham cię i przyrzekam, ze cię nie skrzywdzę.
-Bądźmy przyjaciółmi tak jak teraz.- powiedziałam szepcząc- Kiedy tylko zmienię zdanie dam ci odpowiedź.
Teleportowaliśmy się do rezydencji Notta. Zrobiliśmy imprezę. Zapominałam o moich fałszywych przyjaciołach. Odżywałam na nowo. Przyczyniła się do tego siedem cudownych osób. Siódemka- moja szczęśliwa liczba.
Pół roku. Tylko, a może aż tyle wytrzymałam bez kolejnego pocałunku tego ślizgona. Zdecydowałam się. Nie mogłam dłużej czekać. Wytrzymałam chociaż przy każdym dotyku naszych skór miałam dreszcze, a serce na moment przyśpieszało. Pół roku po spotkaniu w parku wysłałam mu patronusa z prośbą o spotkanie. Nie minęły dwie minuty, a w drzwiach stanął ON. Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi. Kiedy tylko odwrócił się w moją stronę, powiedziałam:
-Tak.
I rzuciłam się na niego niczym drapieżca na swoją ofiarę. Wpiłam się zachłannie w jego usta. Pobudziłam motylki w brzuchu. Serce przyśpieszyło swój rytm, a po moim ciele przechodziły dreszcze. Nie wiem jak znaleźliśmy się w mojej sypialni. Pamiętam, ze całą noc jaki następny dzień spędziliśmy razem, prawie w ogóle stamtąd nie wychodząc. Było wspaniale. Cudownie. I jest nadal.
Od tamtego wydarzenia minęło 37 lat. Szczęśliwych lat. Czwórka naszych dzieci dorosła. Pozakładała własne rodziny. Wiodą wspaniałe, dobre życie. A ja i Draco doczekaliśmy się siedmiorga uroczych wnuków. Mówiłam, ze siódemka to szczęśliwa liczba.
Pamiętaj nigdy nie mów, że nie masz szczęścia. Miej nadzieje, być może jest tak wielkie, że idzie małymi kroczkami. Tylko umarli nie mają nadziej.
Nigdy nie zastanawiałam się, co by było, gdyby Draco tego 7 listopada nie znalazł mnie w parku. Zrobił to. Jest moim osobistym bohaterem,. Mój bohater. Uratował mi życie. Mój książę.
"Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki, marzyliście o tym jakie będzie nasze życie?Biała sukienka, książę z bajki. Ostatecznie.. dorastacie." Ja dorosłam. A mój książę jest przy mnie nadal, chociaż wiem, że na niego nie zasługuję.
Oryginał znajdziecie tutaj
Oryginał znajdziecie tutaj
Bardzo fajne opowiadanie. Zazwyczaj jestem sceptycznie nastawiona do tego, że Ron, Harry no i zwłaszcza Ginny odwracają się od Hermiony takie to nienaturalne i długich tekstów nie lubię czytać. Ale wiadomo każdy ma inną wizję, a i ciągle nie może powtarzać się ten sam schemat bo było by nudno :) Lubię twój styl pisania. Lubię twoje historie i lubię jak działają na moją wyobraźnię :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takich odczuć.
UsuńStaram sie każda historie, pisac trochę inaczej.
Dlatego dziękuję Co bardzo :D